Rogalik nowej ery

„FTL: Faster Than Light” to gra znikąd; powstała głównie dzięki dotacjom użytkowników (na serwisie Kickstarter). Produkt niezależnego studia Subset Games nie tylko podbił serca tych, którzy na
FTL: Faster Than Light” to gra znikąd; powstała głównie dzięki dotacjom użytkowników (na serwisie Kickstarter). Produkt niezależnego studia Subset Games nie tylko podbił serca tych, którzy na zapas sypnęli dolarami, ale został też pozytywnie odebrany w branży gier, i to z obu stron barykady. Cóż jest więc takiego w tym skromnym miksie cRPG i strategii?



Zadanie w „FTL” jest kosmicznie proste. Przyjmujemy w nim rolę kapitana statku kosmicznego. Nasze alter ego znajduje się w posiadaniu dokumentów na temat Rebeliantów. Jak nietrudno się domyślić, musimy je dostarczyć do naszych mocodawców, czyli Federacji. Koniec. Czy to wygląda jak rozgrywka na godzinę? Ba, bywa i tak, że partyjka w „FTL” kończy się po pięciu minutach. Wszystko bowiem zależy od tego, w który kawałek galaktyki wdepniemy po drodze do naszej bazy.



Głównym założeniem „FTL” (wcale nie nowym) jest losowy dobór elementów gry. Zdefiniowane są tylko nasz statek i główna misja. Każdy sektor, podzielony na systemy, jest już generowany ad hoc, specjalnie na jedną unikalną sesję gry. To samo dotyczy "wypadających" z przeciwników broni, tworzenia zdarzeń i tysiąca innych rzeczy. Do tego dochodzi najbardziej motywujący element rozgrywki, czyli tzw. permadeath. W praktyce oznacza to brak zapisu stanu gry, poza ewentualnym odłożeniem rozgrywki na później. Jeśli nasz statek padnie w walce – trudno. Trzeba zacząć od nowa.



Dlaczego nie jest to taki nowy koncept? Już od lat 80. istnieje bowiem gatunek gier zwany roguelike (nazwa pochodzi od wydanej w 1980 roku gry „Rogue”). Oczywiście, trudno porównywać mało skomplikowane „FTL” z takimi molochami jak „ADOM” czy różne mutacje „Nethacka” tudzież „Angband”. Jednakże dzięki sprytnemu wpleceniu elementów "rogali" dostajemy do rąk mocny erpegowy destylat o wybornym smaku. I to taki, przy którym przebieg gry jest stosunkowo krótki, więc zaraz chcemy kolejną partię. Kończy się to zwykle nad ranem, gdy po raz kolejny próbujemy pokonać ogromny statek rebeliantów.

Mechanika „FTL” jest diabolicznie prosta i wydajna. Wszystkie czynności odbywają się w czasie rzeczywistym z możliwością zrobienia pauzy w dowolnym momencie. Załogantów możemy przyporządkować do konkretnych pomieszczeń na pokładzie statku. Jedna osoba zawiaduje osłonami, inna systemami ofensywnymi, niezbędny jest też pilot. Oczywiście obsługa manualna nie jest konieczna, ale każdy członek załogi zdobywa doświadczenie, dzięki któremu podnosi wydajność danego systemu. Co ważne, uniwersum „FTL” to kilka ras, z których każda (poza ludźmi) ma swoje plusy i minusy. Engi lepiej sprawują się w naprawie uszkodzeń, zaś Mantis efektywniej spuszczą manto podczas abordażu.



Na nasze wyposażenie składa się cała sterta broni i wzmocnień. Wśród narzędzi zagłady znajdziemy lasery, działa jonowe, które wyłączą systemy wroga, pociski rakietowe i drony, zarówno bojowe, jak i naprawcze. Wzmocnienia zaś to stałe ulepszenia danego statku. Teleporter przenoszący załogę na pokład wrogiego okrętu? Proszę bardzo. Przyspieszenie ładowania silnika FTL? Normalka.

Ostatnia rzecz to statek jako taki. Rozpoczynamy grę z jednym tylko pojazdem do wyboru, ale w zależności od podjętych podczas kolejnych partii decyzji możemy odblokować kolejne okręty. Ba, każdy z nich posiada swój alternatywny egzemplarz, który ma odmienne startowe uzbrojenie czy rozkład pomieszczeń.



Wszystko to wygląda póki co pięknie, ale w praktyce nigdy nie jest tak, że radośnie latamy przez kosmos, kosząc przy okazji wraże okręty. Przede wszystkim nasza misja to wyścig z czasem. Zawsze na karku siedzi nam flota rebeliantów. Jeśli zbyt długo zamarudzimy w jakimś sektorze, nadejdzie przykre przebudzenie wśród wrogich krążowników, które kilkoma celnymi salwami rozniosą nasz statek na strzępy. To, co dla wielu niedzielnych graczy jest bolączką "dużych" roguelike, tu pojawia się w proporcji jeden do jednego. Niemal absolutna losowość elementów gry oraz definitywna śmierć to rzeczy, które mogą odstraszyć osoby przyzwyczajone do możliwości zapisu w każdym momencie. Subset Games wybrnęli z tego nader sprytnie poprzez generowanie jednej partii jako krótkiej rozgrywki – pełne przejście gry zajmuje raptem kilkadziesiąt minut. Ale z powodu częstych śmierci i unikalności każdej partii powtarzanie misji nie sprawia wrażenia, że wciąż mielimy ten sam materiał. W przeciwieństwie do starych "rogali" „FTL” jest też dość przyjazne i nie frustruje tak jak wylosowanie krypty Molochów w takim „ADOM-ie” po kilkunastu godzinach cackania się z bohaterem.




Przyjemny system rozgrywki jest oczywiście podstawowym argumentem za „FTL”, ale po drodze pojawia się jeszcze miła niespodzianka. Twór Subset Games jako żywo przypomina zarówno serialowy space western "Firefly", jak i leciwe gry w stylu "Star Trek: Starfleet Command". Przez cały czas towarzyszy nam przyjemny nostalgiczny rys odwiedzania starych kątów, tylko pod zmienionymi nazwami.

FTL” jawi się tu jako produkt bez wad. Tak oczywiście nie jest. Rzeczy, które mogą uwierać, wpisują się raczej w kosmetykę i zależą od preferencji. Jeśli komuś zależy na odlotowej grafice i efektach, nie znajdzie tu zbyt wiele dla siebie. Innym, nieco poważniejszym kwiatkiem, jest stosunkowo mało opcji w przypadku dotarcia do ostatniego bossa. Liczba konfiguracji sprzętu i załogi jest naprawdę mikra. Niestety, nie ma tu miejsca na kreatywność, liczy się jedynie twarda matematyka. Trochę to przykre, ale to na szczęście tylko jedna walka, do której i tak docieramy raz na dziesięć partii.



Na koniec muszę zaznaczyć, że „ FTL” nie wszystkim się spodoba, to w końcu gra indie, aż do jej rozpikselowanego rdzenia, w dodatku z mocnym rogalikowym szlifem. Nie dla każdego jednak jest to wada. Moim zdaniem, warto wydać kilka dolców na produkt, który zapewni więcej godzin zabawy niż singiel z wszystkich shooterów powstałych w ciągu ostatnich trzech lat.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones